Talent show

Talenta są różne, mogą być na przykład poetyckie. Oto próbka nieznanego jeszcze powszechnie (ach co za szkoda!) i młodego dość poety yoBa:

„juzek juzek sprzedaj wuzek
sprzedaj suna i kup nissana
do nissana wsadz se jorka
jorka jorka malego potworka
maly powtorek napedzi nissana
co bys mogl nim wreszcie jezdzic do rana”

Wiersz jest oryginalnym oczywiście i bardzo aktualnym komentarzem na temat dnia dzisiejszego, ale zawiera też refleksję nad upływającym czasem. Oczywiście.

Ściema dnia

Na przystanku tramwajowym pan tłumaczył komuś przez komóreczkę, że kasa nie poszła i nie pójdzie, bo przecież wiadomo, że hakerzy zaatakowali system i zablokowali nalewanie kasy. Wiadomko przecież, w gazetach piszą, że zaatakowane.

Bałtyk Południa

Dziwnie jakoś nad tym Śródziemnym Morzem – zimno, wieje, a czasem nawet pada. Ludzi na promenadzie przyplażnej prawie nie ma, puste knajpy, atmosfera schyłku. Aż się chce zaśpiewać „puste plaże Juraaaty”, albo inne tam „już wraaacać czaas”. Gdyby nie te palmy to naprawdę…

Straszne rzeczy

Ja to naprawdę dużo mogę zrozumieć, nawet że się da zgubić walizkę na lotnisku, nawet jak się leci samolotem bez przesiadek, ale żeby na Costa del Sol padało? Latem? No to są naprawdę straszne rzeczy!

I’ve been driving in my car, it’s not quite a Jaguar

No bo też w zasadzie wszystko jedno, czy Jaguar, czy inny zwierzak, ważny jest fakt drajwingu.

Moja ulubiona Marian Keyes w którymś z felietonów pisała o tym, jak zdawała egzamin na prawo jazdy jako już zupełnie dorosła osoba. I miała nadzieję, że jak już jej pozwolą robić za kierowcę, to się w końcu poczuje dorosła. Marian Keyes się nie poczuła, ale ja za to tak! Nie dość, że dorosła (sama jadę! samiuśka!), to jeszcze wolna! Dlatego polecam takie atrakcje zostawiać na potem; wcześniej (znaczy jak się jest młodym bardzo), to raczej się nie ma z tego aż tyle radości… 🙂

Summertime

Chciałam o tym jak to jestem nietolerancyjna. Normalnie politycznie niepoprawnie nie toleruję głupich właścicieli psów, którzy te psy ze smyczy i pani kochana on nie gryzie. Panicznie boję się psów i chyba nic tego nie zmieni i kundel głupiego właściciela spuszczony ze smyczy pod moim blokiem powoduje coś takiego, że nie ręczę. I normalnie by było o tym, gdyby nie to, że pan właściciel jamnika, który był na tyle śmiały, że do mnie podbiegł i obwąchał przeprosił mnie dwa razy za zachowanie swojego psa i zrekompensował mi tym wszystkie moje dzikie lęki z okazji.

No to będzie banalnie i nudno o tym, że dziś pierwszy raz w tym roku poczułam prawdziwe lato. Może nie za ciepło jest specjalnie, ale za to na naszym podwarszawskim krawaciarskim osiedlu pachnie latem, czyli mokrą (skoszoną świeżo?) trawą. Normalnie jak na wakacjach, jak w Jodłówce Tuchowskiej w ’87. Jagód tylko w trawie jakoś tak nie za bardzo. W lesie kabackim chyba też niestety nie.

Racjonalizacja

Tak mnie dziś w metrze naszło, że co tam wiek, co tam płeć, w ogóle nie w tych kategoriach powinno się rozpatrywać ustępowanie miejsca. Mój pomysł racjonalizatorski polega na tym, że nieczytający powinni ustępować miejsca czytającym; czytający gazety tym, którzy czytają książki! Same zalety tego pomysłu widzę. Stojący czytający są mniej stabilni od nieczytających. Poza tym wiadomo – te ludzie co czytają, to są te inteligientne, więc im się należy (znaczy mi też). Dlatego postuluję – bez książki nie siadaj! I to by było na tyle, że zacytuję klasyka.

No kultury trochę…

Odchamiłam się dziś jak nie wiem co. Nie żeby z własnej inicjatywy, bez przesady, ale zostałam zaproszona do Teatru Powszechnego na „Czarownice z Salem”. I pewnie sama tak z siebie to bym z wrodzonej nieśmiałości i niepewności nic o samej sztuce nie napisała, zainspirowała mnie dopiero trójka nastolatków, z którymi jechałam potem tramwajem. Dowiedziałam się, że sztuka nie jest ponadczasowa i jest dzisiaj zupełnie niezrozumiała, bo przecież nie dałoby się zrobić takiej nagonki na czarownice tylko dlatego, że jeden człowiek coś drugiemu powiedział, co obciążało trzeciego. Odbyła się jeszcze dyskusja o miejscu akcji, czy to Anglia, czy jednak obecne Stany Zjednoczne; udało się też ustalić czas akcji. Ciekawy komentarz był taki, że inscenizacja odwołuje się do aktualnej sytuacji w Polsce, zupełnie jak dowolna inscenizacja dowolnej komedii (nie zauważyłam żeby te „Czarownice” były komedią). Poznałam też interpretację elementu scenografii – wielkiej blachy zawieszonej pod pewnym kątem pod sufitem, robiącej za lustro – w zamyśle reżysera w tym lustrze było widać świat tak, jak go widzi Bóg – ta interpretacja naprawdę mi się spodobała, sama bym na nią nie wpadła.

A na koniec jeden z nastolatków opowiedział drugiemu jak wspaniale się żyje odkąd skończył już studia i poszedł do pracy…