Postanowiliśmy sobie wczoraj obejrzeć serial na komputerze. Taki normalny zripowany z DVD. Okazało się, że niestety nie mam żadnego kabelka z laptopa do telewizora, więc na telewizorze nie obejrzymy. Trudno — na monitorze LCD się też da.
Po uruchomieniu, Windows Media Player zakomunikował, że nie ma kodeków. Nie udało mu się też ich zainstalować automatycznie. Ale dał jakiegoś linka. Po szeregu (ze 3 były) kliknięć, doszedłem do jakiegoś downloada no i udało się zainstalować. Teraz znowu WMP zaszumiał coś o pobieraniu kodeków, ale obraz się pokazał. Niestety bez dźwięku. W tym momencie zrezygnowałem.
Przyszła pora na Ubuntu (to ostatnie). Tutaj odtwarzacz (Totem się nazywa) również zakomunikował brak kodeków, ale spytał, czy chcę zainstalować. Chciałem. Pokazał okienko z trzeba różnymi pakietami. Na pierwszy rzut oka ciężko było powiedzieć, którego potrzebuję, więc zaznaczyłem wszystkie trzy. Po parudziesięciu sekundach wszystko było zainstalowane. Był i obraz, był i dźwięk, były i napisy (trzeba było tylko do UTF-8 przekonwertować). To co bez sensu — napisy mógłby wyświetlać pod filmem nie na filmie. Ale był też bardziej poważny zgrzyt. Ubuntu nie radzi sobie (bez grzebania) z podłączeniem monitora do laptopa. Co ciekawe, po uruchomieniu X z podłączonym monitorem ustawia rozdzielczość monitora, co powoduje kaszankę na ekranie laptopa. Wielki problem przy oglądaniu filmu do nie jest, ale miło by było, gdyby również to naprawili.
Podsumowując: zripowane filmy łatwiej obejrzeć na Ubuntu niż na XP. Zobaczymy, jak będzie ze zwykłym DVD.